Rozmowa z Karoliną Pedą, zawodniczką zespołu AZS AWF Poznań, beniaminka I ligi piłki ręcznej w sezonie 2010/2011.
Dzień Dobry. Pani Karolino czy może przedstawić się Pani naszym internautom?
Dzień dobry. Nazywam się Karolina Peda, mam 24 lata (to znaczy skończę dopiero w listopadzie) i mieszkam obecnie w Poznaniu. Czy tyle informacji na początek starczy? 🙂
Jak doszło do tego, że zainteresowała się Pani sportem i dlaczego wybrała Pani piłkę ręczną?
Piłka ręczna to sport małych miasteczek. Z takiego miejsca właśnie pochodzę. Na lekcjach wf-u najczęściej chłopakom rzucało się piłkę do nogi, natomiast dziewczynom piłkę do ręki. Pierwsze kroki stawiałam więc na asfaltowym boisku na lekcjach wf-u. Należę wobec tego jeszcze do ostatniego pokolenia, które docenia możliwość trenowania pod dachem:) Z drugiej jednak strony gra w śniegu czy deszczu też posiada swoje uroki. Poza tym, że inne dyscypliny zespołowe nie były w mojej szkole tak popularne, to w piłce ręcznej przyszły pierwsze „większe” jak wówczas dla mnie sukcesy – czyli chociażby awans ze szkolnym zespołem do finałów rozgrywek wojewódzkich szkół gimnazjalnych. Dyscyplina na tyle mi się spodobała, że postanowiłam, że swoją edukację będę kontynuować już w poznańskim liceum, licząc na to, że tak duże miasto da mi możliwości sportowego rozwoju, jakich w rodzinnej miejscowości nie było.
Jak wyglądały Pani pierwsze kroki w piłce ręcznej?
Hehe, pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy to taka, że na pierwszym treningu, na który przyszłam w Poznaniu przy jednym z ćwiczeń na rozgrzewce potknęłam się o własne nogi i na oczach całego zespołu z impetem uderzyłam o parkiet:) Potem także nie było za różowo. Zawodniczki drużyny, z którą zaczęłam trenować, miały za sobą już wiele lat zajęć, ja natomiast o wielu rzeczach po prostu nie miałam pojęcia. Wstyd się przyznać, ale nie wiedziałam nawet czym jest zwód i pozycja obrotowego w piłce ręcznej. Do tej pory ręczna polegała dla mnie tylko na tym, żeby złapać piłkę i wrzucić ją do bramki przeciwnika. Tak naprawdę jednak na dobre moja przygoda z ręczna rozpoczęła się dopiero w 2006 roku i to ten moment traktuję jako przełomowy.
Występuje Pani w zespole piłkarek, który w minionym sezonie awansował do pierwszej ligi, a w tym w niej zadebiutuje. Czy trudno było wywalczyć awans do pierwszej ligi? Jak oceni Pani miniony sezon w wykonaniu waszego zespołu?
Ten sezon nie będzie naszym debiutem w I lidze. Mamy już za sobą krótką przygodę z tą klasą rozgrywkową, w której grałyśmy w sezonie 2008/2009. Nie zajęłyśmy jednak miejsca, które gwarantowało utrzymanie, w związku z czym sezon 2009/2010 spędziłyśmy w II lidze. Pomimo kilku słabszych spotkań w poprzednim sezonie myślę, że nasz awans był zasłużony i tak naprawdę nasze miejsce jest właśnie w I lidze. Swoją grupę wygrałyśmy ze sporą przewagą punktową nad drugim zespołem w tabeli, a z awansu mogłyśmy cieszyć się już na kilka kolejek przed końcem. Jeżeli sezon kończy się awansem to nie można ocenić go inaczej, jak sezonu udanego.
Jakie wiąże Pani nadzieje z debiutanckim sezonem dla waszego zespołu w rozgrywkach I ligi?
Jak wspomniałam wyżej dla większości zawodniczek nadchodzący sezon nie będzie debiutem w I lidze. Myślę, że właśnie to doświadczenie w dużej mierze pomoże nam powalczyć o miejsce w środkowej strefie tabeli. Trochę niepokoi jednak fakt, że zespół zamiast się wzmacniać, osłabia się. Nasze szeregi najprawdopodobniej opuści kilka zawodniczek. Powodem tych problemów jest oczywiście brak stypendiów, które uniemożliwiają często łączenie obowiązków związanych z nauką, pracą i trenowaniem na takim poziomie. Jestem jednak przekonana, że dobrze przepracowany sezon przygotowawczy i późniejsza samodyscyplina pozwolą nam już na dobre zadomowić się w I lidze.
Gra Pani w Piłkę Ręczna wraz z koleżankami zarówno w hali i na piasku. Jakie są różnice w grze w hali i na piasku?
Przede wszystkim w temperaturze, w jakiej odbywają się mecze:) A tak poważnie to beach handball został stworzony przez młodych ludzi głównie po to, by w sposób aktywny spędzać czas w okresie letnim. Jego główną zasadą jest zasada fair play, przez co gra jest praktycznie bezkontaktowa, a co się z tym wiąże bardziej atrakcyjna dla kibiców z uwagi na dynamikę i szybkość przeprowadzania akcji. Gramy oczywiście na piasku, boisko jest mniejsze, mniejsza jest także liczba zawodników. Ciekawostką jest także pozycja „wlotka”, czyli bramkarza grającego w polu.  Najważniejsze różnice dotyczą jednak systemu punktowania. W plażówce nagradzana jest kreatywność. Bramki rzucone po obrocie w powietrzu o 360 stopni, z popularnej „wrzutki”, a także zdobyte przez bramkarza i z rzutu karnego liczone są za 2 punkty. Dodatkowo, mecz składa się z dwóch 10-minutowych setów, gdzie w każdym z nich punktacja liczona jest od nowa. W przypadku, kiedy jeden zespół wygrywa pierwszego seta, ale przegrywa drugiego na tablicy wyników pojawia się rezultat 1:1 w setach. Wtedy do wyłonienia zwycięzcy potrzebna jest seria rzutów „sam na sam” z bramkarzem, których sposób wykonania porównać można do podania na kontrę. Nie można zapominać o tym, że tak, jak innym sportom plażowym, tak i tutaj nieodłącznym elementem rywalizacji jest muzyka oraz doskonała zabawa wśród kibiców.
Od dłuższego czasu wasza drużyna prowadzona jest przez trenera, którym jest p. Stanisław Igel. Jak ocenia Pani współpracę z tym szkoleniowcem i postępy osiągane przez zespół pod jego skrzydłami?
Trener Igel prowadzi nasz zespół od początku jego istnienia, czyli od września 2006 roku. Tak się złożyło, że miałam okazję współpracować z nim od samego początku i wydaje mi się, że trudno by było znaleźć kogoś, kto z podobnym zaangażowaniem podchodziłby do swojej pracy. Dzięki Niemu możemy tak naprawdę jeszcze trenować i się rozwijać. Ale to działa w dwie strony – widząc takie zaangażowanie Trenera chcemy odpłacić się tym samym. Ani dla Trenera, ani dla nas piłka ręczna nie jest zajęciem „dochodowym”. Satysfakcji jednak kupić się nie da. Jeżeli chodzi o same postępy wydaje mi się, że w naszych warunkach osiągamy naprawdę wiele. Było już wiele momentów w historii naszego zespołu, kiedy wizja rozpadu z uwagi na brak środków na najbardziej podstawowe potrzeby, była naprawdę realna. Podejrzewam, że gdyby nie osoba Trenera, dzisiaj nie rozmawiałbym z Panem. Poza tym, trzeba podziwiać każdego trenera – mężczyznę, który decyduje się na pracę z kobietami. Wiadomo jednak, że na pewno jesteśmy zdecydowanie bardziej oddane temu, co robimy. Dla mężczyzn poza finansowe argumenty często nie mają takiej siły przebicia. Z rozmów ze swoimi znajomymi trenującymi nawet w niższych ligach wiem, że bez otrzymywania wynagrodzenia raczej nie byliby zainteresowani grą. A wracając jeszcze do samej współpracy z Trenerem to myślę, że układa się naprawdę dobrze. Pomijając kwestie typowo sportowe to Trener jest po prostu wspaniałym człowiekiem i każda zawodniczka może liczyć na Jego pomoc także poza boiskiem. A wydaje mi się, że to naprawdę ważne.
Gra Pani wspólnie z koleżankami osiągając  dobre wyniki zarówno w hali i na piasku. Czego potrzeba do osiągania tak dobrych wyników jak wasze?
Nie popadałabym w wielki entuzjazm. W końcu do Ekstraklasy nam jeszcze daleko i podejrzewam, że jest raczej niewiele zawodniczek, które na granie na najwyższym poziomie ma jeszcze szansę. A wyniki, które obecnie osiągamy to tylko efekt ciężkiej pracy. Wiem, że nie jestem tutaj odkrywcza, ale naprawdę to jedyna i sprawdzona droga do sukcesu. Ale żeby ciężko pracować, trzeba podchodzić do tej pracy z entuzjazmem i pasją. A tym właśnie dla nas jest piłka ręczna. Jechałby Pan na własny koszt 11 godzin zatłoczonym nocnym pociągiem do Mielca, żeby rozegrać kilka meczów na plaży i tego samego dnia wieczorem wracać do Poznania…? A  my tak:) I z tej miłości do sportu biorą się późniejsze wyniki. Dodatkowo, jeśli chodzi o plażówkę to miałyśmy to szczęście, że byłyśmy chyba pierwszą żeńską drużyną, która na poważnie zainteresowała się tą odmiana szczypiorniaka. Stąd myślę nasz obecny poziom. W końcu w beach handball gramy już 5. sezon. Nasza plażówkowa ekipa zebrała się jeszcze zanim drużyna halowa została w Poznaniu reaktywowana. Późniejsze treningi halowe i gra w lidze pozwoliły nam też podnosić poziom sportowy w grze na piasku. Gra na piasku natomiast pomaga potem na hali. I tak wszystko się nakręca.
Jako zawodniczka jest Pani również poza boiskiem zaangażowana w życie klubowe. Pani studia związane są również z marketingiem.  Jak zachęciłaby Pani potencjalnych sponsorów do zainwestowania pieniędzy w Wasz zespół?
Jest wiele drużyn i sportowców, z którymi Sponsorzy mogą nawiązać współpracę, ale patrząc na wszystko chłodnym okiem można jednak stwierdzić, że właśnie teraz jest najbardziej odpowiedni moment na to, żeby swoje pieniądze zainwestować w piłkę ręczną, która stała się w naszym kraju niezwykle popularna. A czemu nasz zespół? Bo jesteśmy fajnymi, młodymi dziewczynami, dla których piłka ręczna jest pasją i większość z nas będzie reprezentować barwy Klubu bez względu na to, czy nagrodą będzie jedynie poklepanie po plecach i czy na trening będzie trzeba przychodzić z własną wodą. Poza tym utrzymanie żeńskiego akademickiego zespołu jest stosunkowo tanie. Środki finansowe, które pokryłyby wszystkie nasze potrzeby byłyby zdecydowanie mniejsze od tych, które trzeba przeznaczyć na męski zespół. Do tego, część z nas gra także w plażówkę. Można więc powiedzieć, że dostaje się 2 zespoły w pakiecie i podczas, gdy większość zespołów w wakacje odpoczywa my możemy być dobrą reklamą na piasku. Nie wspominając już o tym, że stroje plażowe są potencjalnie bardzo atrakcyjnym nośnikiem reklamy:)
Czym jest dla Pani piłka ręczna?
Wszystkim? 🙂 To chyba nie będzie przesada. Zaczęłam trenować bardzo późno i może dlatego jestem teraz tak bardzo zaangażowana w to, co robię. Choć wiem, że to „niezdrowe” to o ręcznej i swoim zespole myślę praktycznie na okrągło. Zawsze marzyłam o tym, żeby dostać szansę, by móc trenować codziennie. I pamiętam okres w naszej drużynie, kiedy rzeczywiście trenowałyśmy od poniedziałku do soboty. To było coś niesamowitego! A najbardziej lubiłam piątkowe wieczory – bo na 19:00 szłam na trening a po powrocie do domu wiedziałam, że jak się tylko obudzę to będę mogła iść na następny, który miałyśmy wtedy o 9:30 w sobotę.
Jak przeżywa Pani swoje występy na boisku oraz sukcesy i porażki swoje i swojego zespołu?
Sportowiec po meczu fizycznie regeneruje się bardzo szybko, psychicznie natomiast najczęściej zdecydowanie dłużej. Stąd to uczucie, kiedy po przegranym spotkaniu najchętniej ma się ogromną chęć wyjścia na boisko i rozegrania go ponownie. Podobnie jest ze mną. Kiedy zespół wygrywa jestem pełna entuzjazmu, radości, bo widzę, że praca przynosi efekty. W przypadku przegranej natomiast w głowie w pierwszej chwili zazwyczaj pojawiają się różnego rodzaju wątpliwości dotyczące sensu  dalszego trenowania, po czym następuje moment, w którym ten smutek przeradza się w sportową złość, którą najchętniej rozładowało by się przez aktywność fizyczną. To jest etap mobilizacji do jeszcze cięższej pracy. Oczywiście dużo zależy od stylu gry. Jeżeli przegrywamy mecz, w którym zagrałyśmy naprawdę dobrze to nie jest powód do wielkiej tragedii, po prostu tego dnia przeciwniczki były o te 1-2 bramki lepsze. Najgorzej jest, kiedy trafiają się mecze, w których zespół jest całkowicie bezradny.
Życie to nie tylko treningi i mecze. Jest Pani młodą zawodniczką jak udaje się godzić Pani sport, życie prywatne, naukę i plany zawodowe?. Czy może Pani liczyć na wsparcie najbliższych?
W tej kwestii mogę być zadowolona, ponieważ póki co sprzyja mi szczęście i mimo wielu obowiązków na wszystko znajduję czas i wydaje mi się, że raczej nie „nawalam”. Ten sezon był dla mnie jednak szczególnie ciężki z racji tego, że IV rok Psychologii na UAM zdecydowałam się godzić z I rokiem kierunku Sport na poznańskiej AWF. Do tego dochodziło oczywiście całe życie sportowe, czyli treningi, mecze… Mój dzień zazwyczaj wyglądał tak, że od rana do wieczora podróżowałam między dwoma uczelniami a halą sportową i wracając do domu musiałam znaleźć jeszcze czas na naukę i sprawy organizacyjno-marketingowe związane z zespołem. Powiem szczerze, że życie prywatne trochę na tym ucierpiało. Rodzina w takich momentach na pewno jest bardzo ważna. Moja sytuacja jest jednak o tyle trudna, że w domu pojawiam się tylko na święta. Dużym ułatwieniem jest tutaj na pewno telefon i internet:) Inną sprawą jest to że mam już za sobą dość poważną kontuzję, w związku z czym mam już za sobą nie jedną rozmowę na temat „bezpieczeństwa” uprawiania tego sportu. Moja Mama zawsze dość sceptycznie podchodziła do piłki ręcznej, a Jej obawy urosły jeszcze po moim wypadku. W mojej rodzinie nie było nigdy żadnych sportowych tradycji, dlatego pewnie jestem dla nich ewenementem. Ale ze zrozumieniem mojej pasji radzą sobie całkiem nieźle:)
Jak wygląda organizacja meczy rozgrywanych przez Wasz zespół na własnym boisku? Czy możecie liczyć na wsparcie kibiców?
Na trybunach w hali zasiadają głównie nasi znajomi, studenci oraz osoby związane z piłką ręczna w Poznaniu. Nie ma co ukrywać, że rywalizacji z takimi markami, jak Lech, PBG Poznań czy nawet INEA Poznań póki co nie jesteśmy w stanie wygrać. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że na przychylność kibiców musimy sobie zasłużyć. Tym bardziej, że, pomimo szlachetnych tradycji, przez dłuższy okres w Poznaniu piłki ręcznej w wydaniu kobiecym nie było. Teraz, kiedy przed nami gra w I lidze i perspektywa przyjazdu do Poznania coraz lepszych zespołów na pewno zwiększą się szanse przyciągnięcia kibiców do hali. W planach mamy między innymi rozpoczęcie współpracy z Klubem Kibica AWF Poznań oraz promocję zespołu w środowisku akademickim. Chcemy, aby wokół zespołu radość ze sportu mogło czerpać więcej osób. Liczymy też na to, że gorący doping pomoże nam zakończyć rozgrywki ligowe na jak najwyższym miejscu w tabeli.
Klub posiada również własną stronę internetową, której jest Pani autorką. Czego możemy dowiedzieć się za pośrednictwem waszej strony internetowej?
Tak naprawdę to funkcjonują już 2 strony. Jedna dotyczy zespołu halowego – AZS AWF Poznań, druga natomiast wyłącznie ekipy z plażówki, czyli Pyrek. Już niedługo zmieni się także miejsce AZS AWF w sieci, ponieważ jeszcze w sierpniu ruszy nowa strona – www.azsawfpoznan.pl, nad którą obecnie pracuję. Na obu stronach przede wszystkim dużo informacji o samych zawodniczkach, rozgrywkach, galerie zdjęć, wywiady – czyli wszystko to, co kibiców i sympatyków szczypiorniaka może zainteresować.
Jak wyglądają Pani najbliższe plany zawodnicze –  jakie mecze przed Panią i zespołem?
Teraz trwa sezon plażowy i przed dziewczynami, które grają w plażówkę dwa najważniejsze starcia w sezonie, czyli Puchar Polski i Finał Mistrzostw Polski. Oba turnieje odbędą się w drugiej połowie sierpnia. Równolegle, już od początku lipca każda z nas rozpoczęła indywidualne przygotowania do następnego sezonu halowego. Wspólne treningi zaczynamy po powrocie Pyrek z Mistrzostw Polski, czyli 24 sierpnia. Pierwszy mecz w I lidze zaplanowany jest na 2 lub 3 października.
Co jest największym plusem i minusem waszego zespołu?
Myślę, że naszym największym atutem jest wyrównany skład i świadomość posiadania wspólnego celu, jaki przed sobą stawiamy. Jesteśmy drużyną, w której każdy ma do wykonania swoje zadanie i tylko jako grupa jesteśmy w stanie osiągnąć sukces. Czasami w zespołach problemem jest to, że gra opiera się na 1-2 zawodniczkach. U nas siła tkwi w tym, że potencjalnie każdy może „pociągnąć” wynik w meczu. O minusach mówić nie będę, żeby nie ułatwić zadania przyszłym rywalkom:)
Jaka atmosfera panuje wewnątrz waszej grupy zawodniczek?
Jak to bywa z kobietami, raz mają lepsze, raz gorsze dni. Wiemy jednak, że aby grupa mogła funkcjonować i się rozwijać konflikty są niezbędne. O dalszym powodzeniu zespołu decyduje jednak to, jak dany spór rozstrzygniemy. W drużynie wszystkie problemy muszą być szybko wyciągane na światło dzienne – tak, by nie dochodziło do niepotrzebnych nieporozumień i by nikt do nikogo gdzieś głęboko nie żywił urazy. Szczerość, zaufanie i chęć wspólnej pracy, ale też zabawy – myślę, że to są kluczowe kwestie, jeżeli chodzi o nasz zespół. Wiem, że w trakcie sezonu każdy ma swoje sprawy na głowie, życie prywatne i często nie ma czasu, żeby gdzieś wspólnie wyjść, porozmawiać. Trochę więcej tego wspólnego życia poza treningami ma na pewno ekipa plażówkowa. Właśnie gra na plaży w dużej mierze wpływa na to, że potrafimy lepiej „dogadać się” na boisku w hali.
Karolina Peda to nie tylko zawodniczka sportowa to również ,a przede wszystkim młoda kobieta zaczynająca swoje dorosłe życie. Jaka jest Pani poza boiskiem? Co lubi Pani robić w czasie wolnym? Jak wygląda Pani codzienne życie?
Generalnie chyba nie jest ze mną tak źle, są jeszcze ludzie, którzy mówią mi „cześć”, więc nie mam na co narzekać:) A co rozumiemy pod pojęciem „czasu wolnego”? Bo jeśli leżenie na kanapie i oglądanie telewizji to u mnie on raczej nie istnieje. Nawet kiedy pojawia się wolniejsza chwila to zawsze jest coś, co trzeba lub przynajmniej można zrobić dla zespołu. Nie da się ukryć, że dużą część mojego czasu pochłaniają przede wszystkim studia. Nawet teraz, w wakacje, miałam do tej pory zaledwie kilka wolnych dni, ponieważ sesja na AWF-ie skończyła się dopiero w połowie lipca. Miniony rok akademicki kosztował mnie sporo wysiłku i powiem szczerze, że aktualnie moim marzeniem byłby chyba tygodniu wyjazd na jakąś wycieczkę all inclusive. I obiecuję, że nie wzięłabym ze sobą niczego, co miałoby związek z piłką ręczną czy studiami:)
Mimo młodego wieku wspólnie z koleżankami ma Pani na koncie już bardzo dobre wyniki sportowe. Jakie są Pani sportowe cele i ambicje i czy czuje Pani satysfakcję związaną z waszymi dotychczasowymi wynikami?
Z tym młodym wiekiem to nie jest tak do końca. Kiedyś spotkałam się z opinią, że optymalny poziom sportowy zawodnik osiąga około 24-25 roku życia. Osobiście oczywiście zdecydowanie nie zgadzam się z tą tezą, bo uważam, że jeszcze wiele przede mną. Znam oczywiście granice swoich możliwości, aczkolwiek czasami zdarza mi się trochę pofantazjować. W końcu nie ma rzeczy niemożliwych, a w sporcie pełno jest niesamowitych historii. Największą satysfakcję czuję na pewno z wyników osiąganych na piasku. Zresztą do tej odmiany szczypiorniaka mam naprawdę dużą słabość. Ta ekipa rodziła się spontanicznie, ma swoją osobną historię. Dzięki niej poznałam wielu fascynujących ludzi, poczułam tak naprawdę czym są prawdziwe sportowe emocje, jak to jest, kiedy można napić się szampana po zdobyciu Mistrzostwa Polski. A  hala – jeszcze kilka lat temu marzyłam o tym, żeby chociaż móc ręczniki podawać zawodnikom w jakiejś 2. lidze. Teraz mam zdecydowanie więcej, a apetyt rośnie w miarę jedzenia. Piłka ręczna pochłonęła mnie całkowicie i odmieniła niejako moje życie.
Czy interesuje się Pani innymi dyscyplinami sportu?
Pewnie, że tak. Może nie na wiele mam jeszcze czas, ale mam za sobą amatorskie treningi w lekkiej atletyce, tenisie stołowym, koszykówce i siatkówce. Poza tym jako dziecko bardzo lubiłam pływać, a z racji tego, że mam starszego brata – także kopać piłkę. I zostało mi to do dzisiaj. Zawsze bardzo się cieszę, kiedy czasami na treningach możemy pograć w futsal. Tak naprawdę lubię sport jako całość, ale serce mogłam oddać tylko jednej dyscyplinie.
Nasz klub SKF KS Poznań prowadzi zajęcia dla siatkarek. Również jesteśmy klubem młodym i złożonym z ludzi młodych. Czy uważa Pani, że coraz większa ilość młodych ludzi w  sporcie to dobre zjawisko?
To chyba pytanie retoryczne;) Oczywiście, że tak! Pamiętam, kiedy ja dorastałam w małej miejscowości, a boiska były już od wczesnych godzin popołudniowych aż do zmierzchu wypełnione dzieciakami grającymi w piłkę, jeżdżącymi na rowerach. Kiedy teraz wracam czasami do swojego rodzinnego miasta jeszcze nigdy nie widziałam, żeby w miejscu, w którym ja spędzałam  wakacje kręciły się jakieś dzieciaki. To daje dużo do myślenia…Obecnie mamy wiele alternatyw spędzania wolnego czasu, ale przecież ruch i aktywność fizyczna naturalnie towarzyszą każdemu dziecka i młodemu człowiekowi. To, że czasami bywa z tym różnie wynika często z jakiegoś wcześniejszego niepowodzenia, przykrej sytuacji związanej ze sportem – bo ktoś wolniej biegał, gorzej rzucał piłką. Sport bez wątpienia kształtuje osobowość, a człowiek może spełnić dzięki niemu wiele swoich potrzeb – chociażby potrzebę przynależności, rozwoju, samorealizacji, zabawy. Jeżeli dziecko trafia w życiu na dobrego nauczyciela wf-u czy trenera, który pamięta o tych jego potrzebach, to sport będzie dla niego pięknym przeżyciem i towarzyszyć mu będzie przez całe życie. Jestem pewna, że siatkarki SKF-u są niesamowicie wdzięczne za szansę, którą Państwo im stwarzacie. Pamiętam swoje młodzieńcze lata i kiedy teraz patrzę na dzieciaki w klubowych dresach wyjeżdżające na obóz czy turniej, to niesamowicie im zazdroszczę. Mnie to wszystko ominęło.
Czego należy życzyć Pani i zespołowi na kolejne tygodnie?
Na pewno udanego występu na Pucharze Polski i w Finale Mistrzostw Polski w plażówce. No i udanej walki o jak najlepsze miejsce w I lidze w nadchodzącym sezonie. A na dłuższą metę to myślę, że jakiegoś dobrego sponsora. Jak będziemy miały zapewnione całe zaplecze to jestem pewna, że i na hali, i na piasku, jesteśmy w stanie osiągnąć jeszcze więcej.
Serdecznie dziękuję za rozmowę. Życzymy powodzenia w nowym sezonie. Przy okazji wolnego czasu serdecznie zapraszamy na mecze siatkarek SKF KS Poznań do hali Politechniki w Poznaniu.

By admin