Rozmowa z p. Mikołajem Maćkowiakiem, członkiem Zarządu SKF KS Poznań:
Witam serdecznie, jak trafił Pan do SKF-u?
Mikołaj Maćkowiak: Witam. Moja droga do Stowarzyszenia jest związana bezpośrednio z Prezesem Klubu, p. Damianem Gapikiem. Z Damianem znamy się już 8 lat i to on był inicjatorem mojego pojawienia się w Klubie. Niestety inne obowiązki, m.in. związane z uczelnią, uniemożliwiły mi działalność od samego początku istnienia SKF KS Poznań. Na treningach zacząłem się pojawiać dopiero na przełomie sierpnia i września…jednak myślę, że przez ten krótki okres dałem się poznać jako osoba kompetentna i zaangażowana w to, co robi.
Jak Pan oceni ideę powstania SKF-u?
M.M.: Hmmm…idea moim zdaniem jest jak najbardziej słuszna. Po upadku, z różnych przyczyn, wielu klubów siatkarskich w Poznaniu, powstała luka, w którą staramy się wkomponować. Ważną inicjatywą SKF-u jest danie możliwości gry zawodniczkom, które zasłużyły sobie na to ciężką pracą na treningach przez wiele długich miesięcy. Nie poszliśmy na „łatwiznę” i nie sprowadziliśmy 6-7 gotowych, wyszkolonych siatkarek jak m.in. nasi ligowi rywale. Zdajemy sobie sprawę, że aby grać „wychowankami” potrzeba dużo czasu i jeszcze więcej cierpliwości, jednak myślę, że docelowo jest to właściwa droga, którą trzeba się kierować w dalszej działalności. Nie zamykamy się jednak na nowe osoby, o czym świadczą nowe zawodniczki pojawiające się na treningach i na pewno nie zrezygnujemy z nikogo, kto może okazać się poważnym i perspektywicznym wzmocnieniem.
Co Pan sądzi o sposobie działalności Klubu?
M.M.: Myślę, że poniekąd odpowiedziałem już na to pytanie. Inna sprawa, że wszyscy, bez wyjątku, uczymy się dopiero jak zarządzać firmą, bo właśnie tak należy myśleć o Stowarzyszeniu. Każdy z nas popełnia błędy, jednak najważniejsze aby z tych błędów wyciągać właściwe wnioski i pobierać płynącą z tego naukę na przyszłość. Nie zmienia to jednak faktu, że bieżącą działalność Klubu oceniam pozytywnie. Wiadomo, są sytuacje, które nas zaskakują, które przysparzają zmartwień, ale najważniejsze aby podnieść głowę do góry i zmierzyć się ze wszelkimi problemami idąc wciąż w kierunku określonego celu.
Jak Pan ocenia działalność Zarządu Klubu?
M.M.: Hmmm trudne pytanie, gdyż sam jestem częścią tego Zarządu i oceniając koleżanki i kolegów musiałbym także ocenić siebie. Moja skromna osoba to 1/6 Zarządu SKF KS Poznań no i fizycznie na pewno największa część 🙂 Każda z osób zasiadających w Zarządzie SKF KS Poznań pracuje, uczy się bądź studiuje. To powoduje, że nie zawsze ma czas, aby w 100% poświęcić się pracy w Klubie. Każde zebranie pokazuje jednak, że zaangażowanie jest co raz większe i musimy się tego trzymać.
Jak wygląda Pana ocena zespołu kobiet?
M.M.: No cóż, dziewczyny to tak naprawdę oczko w głowie całego Zarządu. Odkąd sytuacja w zespole mężczyzn osiągnęła dno, całe siły skumulowaliśmy na tym, aby naszym zawodniczkom zapewnić jak najlepsze warunki do gry i treningów. Kiedy pierwszy raz przyszedłem na trening Pań byłem bardzo pozytywnie zaskoczony zarówno frekwencją, jak i zaangażowaniem. To zachęciło mnie do działania na ich rzecz. Naprawdę trudno o większą nagrodę niż zobaczenie uśmiechu po wygranym turnieju lub meczu. Zespół tak naprawdę wciąż się dociera, buduje. Zarząd może stworzyć nawet najlepsze warunki, ale jeśli atmosfera nie wytworzy się wewnątrz to trudno będzie utrzymać dotychczasowy entuzjazm. Na szczęście, moim zdaniem, ta atmosfera i chęci są. A dla nas, działaczy, trudno o większą mobilizację.
Czy mógłby Pan ocenić zespół mężczyzn?
M.M.: Jak już powiedziałem, był moment, gdy byliśmy bardzo blisko zakończenia pracy na rzecz chłopaków. Teraz, gdy zaczął się rok szkolny i akademicki pojawiają się nowe osoby, jednak trudno mówić o jakichkolwiek wiążących decyzjach. Póki co odbywa się jeden trening w tygodniu i tak naprawdę oni sami zadecydują o swoim losie. Jeśli sytuacja nie ulegnie znaczącej poprawie, to ja stoję na stanowisku, że utrzymywanie fikcji mija się z celem.
Co na co dzień daje Panu SKF?
M.M.: Powiedziałbym raczej co mi daje od miesiąca. Przede wszystkim, korzystając z wolnego czasu, poświęcam się tej inicjatywie jak tylko mogę. Nie traktuje tego oczywiście jak zabawy, jednak zdaje sobie sprawę, że do profesjonalistów nam daleko. Praca w SKF-ie daje mi przede wszystkim satysfakcję, radość i sprawia przyjemność, gdyż bez tego trudno byłoby się do niej zmobilizować. Dodatkowo mam możliwość poznawania wielu ciekawych osób oraz działalności i „obracania” się w środowisku siatkarskim.
Jak Pan oceni siebie w SKF-ie?
M.M.: Moja rola na obecnym etapie działalności Klubu jest dość zróżnicowana. Pomagam w prowadzeniu zajęć na treningach dziewczyn, uczestniczę w treningach chłopaków, przygotowuje programy oraz zaproszenia na mecze ligowe w roli gospodarza, pomagam przy ich organizacji, miałem przyjemność być w ubiegłą sobotę w Nowym Tomyślu. W miarę możliwości staram się odciążać pozostałych członków zarządu w ich obowiązkach no i od niedawna we współpracy z wiceprezesem klubu zajmuje się prowadzeniem strony internetowej.
Jaki jest pan na co dzień, poza salą?
M.M.: Na ten temat chyba najlepiej mogłyby się wypowiedzieć osoby, które mnie znają, co nie jest najłatwiejsze. Uważam siebie za osobę otwartą i komunikatywną, ale poznać mnie tak do końca mieli, mam nadzieję, przyjemność tylko nieliczni. Moją główną pasją jest sport. Zarówno czynnie jak i biernie. Lubię pograć w siatkówkę, w piłkę nożną, ręczną. Odkąd się nauczyłem to bardzo spodobała mi się jazda na nartach. Jestem fanem snookera, niestety nie było do tej pory zbyt wiele okazji aby spróbować własnych sił w tej dyscyplinie. W wolną niedzielę lubię odprężyć się oglądając mecze siatkówki lub piłki nożnej w TV. Gdy jest czas i ochota lubię wyjść ze znajomymi do pubu lub na imprezę. Rzadziej bywam w kinie, nad czym troszkę ubolewam. Upodobania muzyczne trudno sprecyzować…poza tym, co może wydać się troszkę dziwne, lubię gotować… No i jestem „wolny” 😉
Jak Pan oceni styl prowadzenia strony internetowej Klubu?
M.M.: Hmmm myślę, że najlepszą odpowiedzią na to pytanie jest to jak strona internetowa ewoluuje. Na dzień dzisiejszy „wyciskamy” z niej prawie maksimum. Udało się w końcu wprowadzić zdjęcia, co zdecydowanie podniosło jej jakość. Obecnie pracujemy nad jeszcze kilkoma zmianami, co nie zmienia faktu, że ligową konkurencję bijemy na głowę pod względem merytorycznym, a będzie jeszcze lepiej!
Jaka jest Pana rola na treningach zespołu kobiet?
M.M.: Moja rola na treningach to pomóc i nie szkodzić. Uważam, że zdobyte różnymi sposobami doświadczenia oraz wiedza, którą staramy się przekazywać dziewczynom pomaga im w codziennej grze oraz w życiu, gdyż celem Stowarzyszenia jest również wychowywać.
Jaką ma Pan sportową przeszłość?
M.M.: Zawsze lubiłem sport, ruch…Od 1997 przez 11 lat bawiłem się w grę w piłkę od trampkarza, poprzez juniora, aż do seniora. Może nie wiązało się to z wielkimi umiejętnościami, ale było fajnie. To tam przekonałem się co znaczy być elementem drużyny…jak powinna wyglądać taka sportowa rodzina. Staram się to troszeczkę przeszczepić na grunt SKF-u, chociaż trudno o jakiekolwiek porównania. Tam też poznałem pierwsze tajniki bycia działaczem, co pomaga w codziennej działalności na rzecz SKF-u. Jeśli chodzi o siatkówkę to mój pierwszy kontakt z tą piękną dyscypliną sportu nastąpił w liceum. I znów trudno pominąć mojego przyjaciela, Damiana Gapika. To on wciągnął mnie na ten wózek, który razem staraliśmy się pchać aż do opuszczenia murów „14-stki”. Kolejny etap to studia, drużyna uczelniana i kolejne dwa lata gry w Akademickiej Lidze AZS. Dodatkowo w liceum miałem przyjemność zagrać kilka razy w rugby, a na uczelni w piłkę ręczną i bardzo mi się podobało.
Dziękuję za rozmowę.
M.M.: Ja również dziękuję.
Rozmowę przeprowadził Michał Sułkowski dn. 06.10.2008r.