Witam serdecznie. Od wielu lat jest Pan dziennikarzem sportowym. Jak zaczęła się Pana przygoda z tym zawodem i jak się Pan czuje jako żywa legenda dziennikarstwa?
-Dziennikarzem sportowym chciałem być od…zawsze. Nawet w szkole podstawowej, gdy rozmawialiśmy o przyszłej i wymarzonej profesji mówiłem o zawodzie sprawozdawcy radiowego. Tak miałem i już. Co prawda skończyłem studia prawnicze, ale nigdy tych marzeń się nie pozbyłem. I jak widać, a może bardzie słychać-udało się. Najpierw byłem dziennikarzem piszącym, później trafiłem do radia i tak zostało od ponad 30 lat. Chętnie współpracuję też z TVP, ale traktuję to jako miłą przygodę. Radio to – mówiąc górnolotnie – moja miłość.
Jak ocenia Pan poziom siatkówki w Poznaniu i Wielkopolsce?
–Tu rozróżniłbym dwie kwestie. Siatkówka młodzieżowa to absolutnie krajowy top. Niestety, jeśli chodzi o tę profesjonalną-ligową to obecnie zdecydowanie na minus. Brak drużyn w Plus Lidze czy Tauron Lidze jest bolesną sprawą. Wierzę, że nastąpi przełom, patrząc na pracę w KS Piła czy próbę odrodzenia mocniejszej niż ostatnio ekipy w Kaliszu. Na Poznań spuszczam kurtynę milczenia, bo tu nie widzę perspektyw. Nie ma klasowych klubowych menedżerów z ambicjami i oczywiście sponsorów, którzy mogliby zostać przekonani do zainwestowania w drużyny ligowe. Przykre…
Jak ocenia Pan działalność Wielkopolskiego Związku Piłki Siatkowej?
–Będzie nieco dyplomatycznie, bo byłem społecznym prezesem tego związku przez 4 lata i…trafiłem na znakomity czas naszych ligowych klubów. W kobiecej ekstraklasie medale zdobywały aż 3 drużyny – Nafta Gaz Piła, kaliskie Winiary i Danter AZS AWF. A do Plus Ligi na krótko, ale jednak, awansował Joker Piła. Siła WZPS polega więc głownie na sile klubów ligowych, bo one też są trampoliną do zainteresowania i dobrego szkolenia młodzieży. Teraz trenerzy fajnie pracują z młodymi siatkarkami i siatkarzami, a owoce zbierają kluby z innych regionów. Z żalem stwierdzam, że jesteśmy na peryferiach dużej siatkówki, także z perspektywy organizacji imprez międzynarodowych. Pamiętam, gdy wspólnie ze ś.p. Markiem Bykowskim staraliśmy się o mecze Ligi Światowej czy krajowe batalie o Superpuchar. No, ale wtedy poznańska Arena była jedną z topowych hal, a takim ludziom jak też nieżyjący już wiceprezydent Maciej Frankiewicz czy też ówczesny radny Ryszard Śliwa i szefowej sportu w magistracie Ewie Bąk zależało, aby wielkie imprezy w najbardziej popularnych grach zespołowych nie omijały stolicy Wielkopolski. Jestem z natury optymistą, ale nawet w przypadku zmodernizowania Areny nie wierzę w powrót takich wydarzeń. Pod tym względem inne miasta nam uciekły i nawet lobbowanie władz WZPS czy osób będących w innych funkcjach przy PZPS lub PLS może niewiele pomóc. Cały czas jednak trzymam kciuki, aby w całej naszej wielkopolskiej siatkówce udało się wrócić na mocniejsżą pozycję.
Jakie cechy Pana zdaniem powinien mieć dobry dziennikarz sportowy?
–Przede wszystkim trzeba być pasjonatem tego co się robi. To nie jest praca od 7.00 do 15.00. Tym się żyje cały czas. Poza tym oczywistości takie jak obiektywizm, dobry warsztat w pisaniu i mówieniu o sporcie, totalny brak sztuczności, bo kibice szybko wyczuwają jakikolwiek fałsz. Oprócz pracowitości trochę talentu i…szczęścia też nie zaszkodzi.
Co lubi Pan robić w czasie wolnym?
–Najbardziej odsypiać zaległości, a ponadto czytać literaturę faktu niekoniecznie związaną ze sportem. Lubię też oglądać głównie…polskie filmy i seriale. A i gdyby to pytanie padło, to wolę wypoczywać nad morzem, a nie w górach 🙂
