Witam serdecznie. Jeszcze dzień przed pierwszym spotkaniem ligowym nic nie zapowiadało w lidze seniorek wielkiego kryzysu jaki rozpoczął się na dobę przed meczem?
M.S: To tak nie jest do końca wystąpiliśmy o przełożenie spotkania do Stężycy i pomimo dobrej woli deklarowanej przez drugą stronę spotkała Nas odmowa. Sytuacja na kilkanaście godzin przed meczem stała się dramatyczna w zespole seniorek, ale w mojej ocenie należało podjąć próbę podjęcia walki i pojechania na pierwszy mecz. Zespół ograniczony, ale jednak był gotowy do gry. Nie chcę komentować wydarzeń z hali, bo mnie tak nie było, ale to tam właśnie podjęta została decyzja o likwidacji wyjazdu na sobotni mecz.
Jak przeżyłeś informację o tym, że drużyna nie przystąpi do pierwszego spotkania, a jej istnienie wisi na włosku?
M.S: Mi nie wypada pewnych rzeczy komentować. Ja podziękowałem za współpracę z zespołem po zakończeniu sezonu. Zmieniłem zakres obowiązków wówczas kiedy wszystko było w klubie i w zespole seniorek w porządku. Oczywiście drużyna seniorek nie jest i nie była mi obca, ale pozostało mi patrzeć z boku na ruchy, które następowały w ekipie.
Jak doszło do próby legendarnej już akcji ratunkowej dla zespołu seniorek?
M.S: Wydarzenia z piątku wieczora nigdy nie wyjdą poza nasze grono i nigdy o tym nie powiemy. Tam na pewno było bardzo dużo emocji i łez. W sobotę przed południem w hali Politechniki odwiedziła mnie grupa siatkarek z zespołu seniorek: Oliwia Grzeca, Urszula Bogacz, Karolina Karolczyk będąca zapewne w kontakcie z resztą zespołu. Dziewczyny przyszły porozmawiać, miały własne pomysły, ale i prosiły o pomoc i wsparcie. Widząc Je nie mogłem im odmówić.
Dwa dni później redaktor Mateusz Kuźniewski prezentuje na antenie WTK materiał o problemach siatkarek. Czy ten trochę dramatyczny apel o pomoc pomógł Wam?
M.S: Powiem tak wiedziałem, że ten program nie będzie łatwy i wiedziałem, że mi w nim nie będzie łatwo. Poszedłem tam dla dziewczyn w nadziei na pozytywne światło, które trochę zaczęło się pojawiać. Za WTK i redaktorem Kuźniewskim ruszyły kolejne media prezentując naszą sytuację, a czas gonił nie ubłaganie.
Zwracaliście się z prośbą o pomoc do Miasta Poznań?
M.S: Chciałbym w tym miejscu podziękować Dyrektorowi Maciejowi Piekarczykowi za zrozumienie naszej sytuacji w rozmowie, którą telefonicznie z Nim odbyłem prezentując obraz naszej sytuacji w trakcie działań kiedy wyglądało na to, że się nie uratujemy. Miasto jest dla Nas bardzo ważnym partnerem i bardzo mocno pozytywnie wspiera Nas w zakresie organizacyjnym jak i przede wszystkim finansowym w szkoleniu młodzieży za co dziękujemy. Przepisy są jasne w zakresie finansowania przez Miasto zespołów seniorskich i my je w pełni rozumiemy nie mając o to żadnych pretensji, a czerpiąc radość i korzyści dla klubu z bardzo pozytywnej współpracy z Miastem za co pozostaje nam tylko włodarzom Wydziału Sportu podziękować.
Środa dzień przed zgaszeniem światła w zespole seniorek. To był dzień przełomu?
M.S: I tak i nie. Dla mnie osobiście przełomem był moment kiedy pojawiła się grupa, która chciała ratować zespół. To działania tej grupy sprawiły, że udało się to osiągnąć. Oczywiście nie dalibyśmy rady bez Poznańskiego Banku Spółdzielczego, gdzie Panowie Prezesi Bursig i Murawski oraz inicjatorka tego pomysłu Pani Beata Karolczyk okazali dla Nas ogrom dobrego serca i wielkie zaangażowanie.
Jak oceniasz te szalone dni w zespole seniorek?
M.S: Grupa dziewczyn dała impuls do działania za, którym poszło światło będące nadzieją w coraz ciemniejszym tunelu. Pokazały kolejny raz, że to One tworzą historię. Spotkaliśmy masę dobrych słów, wsparcie w ramach zbiórki na start zespołu skończyło się bardzo dobrym rezultatem – dziękujemy wielu ludziom dobrej woli. Byli z Nami rodzice, osoby obce, media, a przede wszystkim wielu wspaniałych ludzi, którzy nigdy o Nas nie słyszeli, a jednak pomogli. Wsparcie okazywali trenerzy innych ekip. Okazało się tak naprawdę, że wielu osobom zależy na Nas za co Jesteśmy bardzo wdzięczni. Myślę, że podobnej historii w świecie sportu nie było w Poznaniu bardzo dawno.
Co dalej przed seniorkami w zakresie organizacyjnym?
M.S: Mamy ustalone plany na pewne działania jednakże na dzień dzisiejszy nie chciałbym o tym mówić. Dużo pracy przed Nami proces wychodzenia z kryzysu wciąż trwa i musimy być bardzo czujni. Jednakże światło wciąż nie zgasło… i to jest najważniejsze.
Co czułeś kiedy w czwartek pojawiła się informacja, że drużyna przystąpi do rozgrywek?
M.S: Nie jest ważne co ja czułem ważne jest to co czuły zawodniczki, rodzice, media, wspierający Nas ludzie, Prezesi, trenerzy i wszyscy ludzie dobrej woli. Widać było kilka chwil po pojawieniu się komunikatu na stronie w gronie profilów zawodniczek jak bardzo czekały i jak bardzo były wzruszone. Sprawy w czwartek rano zaczęły nabierać na pewno bardzo pozytywnego wyrazu, ale wszyscy czekali do oficjalnego komunikatu klubu, a ten pojawił się dopiero wieczorem, a więc zapewne nastrój oczekiwania rósł. Dla Nas wszystkich był to na pewno bardzo trudny czas, ale co Nas nie zabije powinno Nas wzmocnić. To był tydzień, którego bardzo długo nie zapomnę. Jestem wdzięczny tym wszystkim , którzy pomogli nigdy Wam tego nie zapomnimy.