Witam. Jak wygląda codzienna działalność sekcji siatkówki w Kwilczu?

Łukasz Klapczyński: Trenowanie w Kwilczu ma specyficzny charakter. Kwilcz to miejscowość, w której wszyscy się znają. Wszyscy nasi zawodnicy i zawodniczki chodzą do tej samej szkoły, a co za tym idzie spędzają czas wspólnie nie tylko podczas treningów, ale również podczas zajęć w szkole, czy też zwyczajnie popołudniu na podwórku. Trenujemy w trzech grupach wiekowych – roczniki 2001-2003 chłopców, roczniki 2004-2005 grupa mieszana, przy czym w tej grupie większość to dziewczynki oraz roczniki 2006 i młodsi – to również grupa mieszana przy czym zajęcia w tej grupie opierają się głównie na grach i zabawach ruchowych, a członkowie tej grupy dopiero uczą się podstaw techniki siatkówki. Zajęcia w klubie prowadzi trener Magdalena Żurkowska oraz ja. Ze względu na obowiązki zawodowe zajęcia mogą odbywać się tylko w godzinach popołudniowych i wieczornych, co stanowi znaczny problem ze względu na ograniczoną dostępność hali w tych godzinach. Praca w tak małych miejscowościach, jak Kwilcz zupełnie różni się od tej w większych miastach. Tutaj nie ma mowy o oddzieleniu życia od treningów. Wszyscy o sobie wszystko wiedzą i albo to akceptujemy, jesteśmy drużyną i w każdym aspekcie dążymy wspólnie do celu, albo nic z tego nie będzie. Prowadziłem również zajęcia w większych miastach i wiem, że jest to zupełnie inna praca niż ta w małej miejscowości. Nie mówię, że jest ona łatwiejsza, ale z pewnością inna, w której nacisk trzeba położyć na zupełnie inne aspekty.

Czym jest dla Pana bycie trenerem?

Łukasz Klapczyński: Bycie trenerem, to dla mnie niesamowite wyzwanie, ale przede wszystkim nauka. Codziennie uczę się nowych rzeczy, codziennie dowiaduje się rzeczy, których nie da się wyczytać z książek. Bycie trenerem to zarówno ogromna frajda, ale również niesamowita odpowiedzialność i poświęcenie. Rodzice i mój pierwszy trener nauczyli mnie, że jak coś się robi, to zawsze na 101%. Nigdy nie na 99% i nigdy nie jest tak, żebyśmy nie mogli dać więcej. Albo robimy coś najlepiej jak umiemy, albo dajmy sobie spokój. Tak mnie wychowano i to próbuję wpoić młodym zawodnikom. Największą nagrodą jaką można dostać jest uśmiech dzieci i podziękowania od nich po kilku latach. W tym roku na urodziny dostałem życzenia od byłej zawodniczki o treści „trener nie dość, że lubi wyzwania, to jeszcze tak nas nauczył, że jak się coś robi, to zawsze o 1 więcej, nie 100 pompek, a 101…”. Kilka prostych słów, a od razu chce się pracować dalej 🙂

Jakie osiągacie wyniki w kategoriach damskich i męskich?

Łukasz Klapczyński: Ciężko mówić o wynikach w tak młodym wieku w jakim są nasi podopieczni. Oczywiście na to patrzą kibice, sponsorzy, znajomi, itd, ale dla nas najważniejszy jest rozwój fizyczny i psychiczny naszych podopiecznych. O tym jaką pracę wykonaliśmy teraz dowiemy się za kilka lat, gdy zobaczymy dokąd dotarli nasi podopieczni. Nie mówię tak dlatego, że mamy słabe wyniki, bo jak tak niewielki klub mamy się czym pochwalić – w roku 2014 zdobyliśmy brązowy medal w województwie i 13 miejsce w Polsce w kategorii dwójek, w roku 2015 nasi zawodnicy zajęli 2 i 8 miejsce w województwie w kategorii trójek i powtórzyli 13 miejsce na mistrzostwach Polski. W 2015 nasi zawodnicy zdobyli złote medal w mistrzostwach Wielkopolski w mini siatkówce plażowej. Rok 2016, to już też małe sukcesy. W lidze młodzika zajęliśmy bardzo dobre 9 miejsce (mieliśmy najmłodszy zespół ligi), awansowaliśmy już do ćwierćfinałów województwa w kategoriach dwójek i czwórek chłopców oraz  dwójek i trójek dziewczynek. W rozgrywkach szkolnych wygraliśmy mistrzostwa powiatu w obu kategoriach, a chłopcy pewnie wygrali rejon i są już w finale wojewódzkim. Myślę, że trenerzy, którzy trzy lata temu pytali się gdzie leży Kwilcz dziś wiedzą, że łatwo nie będzie.

Jak przeżywa Pan występy swoich zawodniczek i zawodników?

Łukasz Klapczyński: Jestem jednym z tych trenerów, którzy emocji raczej nie ukrywają. Żyję z zawodnikami w trakcie meczu i staram się ich wspierać. Występy podopiecznych przeżywam, często po turnieju szukam przyczyn porażek, analizuję co zrobiliśmy źle w treningach i które elementy zawiodły. Nigdy nie ukrywam co myślę i sądzę, że moi zawodnicy i zawodniczki to akceptują. Wiedzą, że wygrany mecz nie oznacza samych pochwał, a przegrany końca świata. Z każdego meczu staramy się wyciągnąć wnioski tak, aby być coraz lepszą drużyną.

Jaki jest Pan poza boiskiem w życiu codziennym?

Łukasz Klapczyński: Wymagający, otwarty i pracowity. Te trzy cechy chyba najlepiej mnie określają w mojej ocenie, a o resztę trzeba by było zapytać moich znajomych.

Jest Pan również Członkiem Wydziału Rozgrywek WZPS Poznań. Co możemy powiedzieć o Pana działalności na tym polu?

Łukasz Klapczyński: W wydziale rozgrywek zajmuje się przede wszystkim mini siatkówką. To bardzo trudna praca. W ostatnich latach mini siatkówka mocno ruszyła do przodu w naszym województwie, a co za tym idzie zwiększyła się liczba drużyn uczestniczących. Przy tak dużej liczbie drużyn i turniejów problemy zawsze się znajdą, ale myślę, że wspólnymi siłami udaje nam się je rozwiązywać.

Jaka atmosfera panuje w klubie w Kwilczu?

Łukasz Klapczyński: Atmosfera w klubie jest dobra. Oczywiście jak to czasami bywa i u nas zdarzają się spory na linii gmina-klub, ale spory te w żaden sposób nie przekładają się na relacje między zawodnikami, trenerami, a zarządem.

Jak ze swojej wiedzy ocenia Pan działalność SKF KS Poznań?

Łukasz Klapczyński: Obserwuje Wasz klub od kilku lat i z pewnością macie jeden z najlepszych zespołów kobiecych w województwie, co potwierdzają Wasze wyniki. Trzymam kciuki za awans w tym sezonie. Cieszy mnie również, że nie zapominacie o pracy z młodzieżą.

Jak ocenia Pan poziom siatkówki w Wielkopolsce?

Łukasz Klapczyński: W mojej ocenie poziom siatkówki w Wielkopolsce wzrasta. Pomału, ale wzrasta. To nie jest rzecz, którą można podnieść od razu o 3 poziomy w górę. Tu trzeba czasu. Wyniki Wielkopolskich zespołów w rozgrywkach centralnych oraz liczba zawodników objętych szkoleniem centralnym mówią same za siebie. Małymi krokami do przodu. Duża w tym zasługa Pana Prezes WZPS – Damiana Gapińskiego, który prowadzi związek profesjonalnie i w mojej ocenie jest właściwą osobą na właściwym miejscu.

Czego życzyć Panu na najbliższe dni i tygodnie?

Łukasz Klapczyński: Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia. A jak będzie zdrowie, to resztę przyniesie ciężka praca.

Dziękuję.