Dowodem arcymistrzowskiej klasy gry jest umiejętność wygrania wygranej partii szybko i bezboleśnie! – twierdził Irvin Chernev, entuzjasta szachowej gry. W kolejnym tekście Dariusz Chromiński szuka analogii pomiędzy szachami a siatkówką.

Gładko wygrany pojedynek, który nieoczekiwanie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przerodził się w dramatyczne widowisko. Przegrany – niedoszły zwycięzca – unikając spotkania z reporterami czym prędzej opuścił plac gry chowając się za drzwiami prowadzącymi do szatni. Kibice nie mogą zrozumieć, jak ich ukochana drużyna mając tak wyraźną, punktową przewagę oraz górując nad przeciwnikiem w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła nie potrafiła zakończyć meczu efektownym i pewnym zwycięstwem. Eksperci na gorąco dokładnie analizując pomeczowe statystyki, szukają logicznych przyczyn porażki. Na drugi dzień niemniej żarliwe, niekończące się dyskusje są głównym tematem w lokalnych mediach. Doświadczeni i otrzaskani w niejednym boju siatkarze doskonale sobie zdają sprawę, jak bardzo często trudno jest wygrać ten pozornie wygrany mecz. Kiedy to, dla przykładu prowadząc 2:0 w setach i dominując w secie trzecim, nagle, z akcji na akcję traci się kontrolę nad toczącymi się wydarzeniami. Zwycięstwo zaczyna się oddalać w nieznane, a w szeregi drużyny wkrada się nerwowość, niepewność i wreszcie rozczarowanie. Walory techniczne i fizyczne ustępują miejsca psychologii sztuki walki, a ta z kolei kreśli swój często nieubłagany i okrutny scenariusz. Nawet, gdy w końcu po wielkich męczarniach uda się odzyskać inicjatywę i z trudem, w tie-breaku odnieść upragnione zwycięstwo – jego styl rodzi wątpliwości i stawia pod znakiem zapytania sportową i rzeczywistą wartość drużyny. Zapewne nie trzeba długo i głęboko szperać w pamięci kibica siatkówki, aby podobnych przykładów z udziałem ulubionej drużyny przytoczyć równie dowolną, co i obfitującą w dramaturgię ilość.

Irving Chernev był płodnym, rosyjsko-amerykańskim autorem wielu książek o tematyce przede wszystkim szachowej. Urodził się 29 stycznia 1900 roku w Pryluky w Imperium Rosyjskim (obecnie Ukraina) i wyemigrował do Stanów Zjednoczonych w 1920 roku.W młodości był uważany za mistrza gry w szachy i warcaby. W 1930 roku wygrał kilka bardzo silnych turniejów szachowych rozgrywanych tempem błyskawicznym, tzw. blitz – w znanym klubie Marshall Chess. Chernev, jako szachista o sile gry mistrza krajowego, miał obsesję na punkcie gry. W nadziei na absolutne poznanie szachów, prawdopodobnie rozegrał więcej partii niż ktokolwiek w historii. Jego głęboka miłości dla królewskiej gry jest oczywista dla każdego czytelnika, który miał kontakt z opracowanymi przez niego książkami. Napisał 20 książek szachowych i jedną książkę o grze w warcaby. W 1945 został współautorem „An Invitation to Chess”, książki, która stała się jedną z najbardziej czytanych książek szachowych jakie kiedykolwiek napisano. Chernev zmarł w San Francisco w dniu 29 września 1981 roku w wieku 81 lat.

– Dowodem arcymistrzowskiej klasy gry jest umiejętność wygrania wygranej partii szybko i bezboleśnie! – twierdził ten wybitny autor wielu książek i entuzjasta szachowej gry. Dla lepszego obrazu należałoby wprzód przybliżyć czytelnikowi znaczenie pojęcia „wygranej” w szachach. W istocie wygrana, o której mówimy, jest niczym innym, jak wystarczającą i kluczową do odniesienia zwycięstwa przewagą. Pod tym pojęciem rozumiemy każdą przewagę, która bezpośrednio prowadzi do materialnych – punktowych korzyści. Może się objawiać na wiele różnych sposobów, np. przewaga pozycyjna. Posiadanie inicjatywy, władanie przestrzenią, opanowania kluczowych, strategicznych punktów – pól na szachownicy, czyli to wszystko, co składa się na ogólną ocenę pozycyjnej przewagi i decyduje o zwycięstwie bądź przegranej. Przeciwnik, który to nie posiada takowej przewagi, skazany jest na pasywną obronę. Ścieśniony i ograniczony przez nieprzyjacielską armię, bez realnych perspektyw na odwrócenie losów pojedynku nie jest w stanie utrzymać swojej pozycji. Nic już nie zależy od niego, a wszystko, na co może liczyć, to jedynie chwila słabości w szeregach nieprzyjacielskiej armii. Posiadając znaczną, pozycyjną przewagę wystarczy tylko przeprowadzić decydujący, frontalny atak – może być kombinacyjny, ze skutkiem natychmiastowym. Albo też pozycyjny, gdzie konsekwentnie – ruch po ruchu następuje zwycięskie zakończenie. Strategiczne motywy szachowego pojedynku, jakże elegancko i wyraźnie dają się przenieść na siatkarski parkiet. Dla przykładu: zagrywka, przyjęcie zagrywki, gra w ataku i na bloku oraz wiele innych – taktycznych elementów, które to podczas trwania meczu wykonujemy lepiej niż przeciwnik, to przecież nic innego, jak pozycyjna przewaga na boisku. Dysponując odpowiednim potencjałem i wreszcie pozycyjną przewagą – transformując to wszystko na zdobycze punktowe mamy realne prawo wymagać pełnego i pewnego zwycięstwa. Jednak, gdy pomimo wszystko w kluczowym momencie meczu nie widać punktowych korzyści – zadajemy sobie pytanie – czego więc zabrakło, że w obliczu tak wyraźnej przewagi, zamiast radości z odniesionego zwycięstwa, przyszło się zmierzyć z goryczą porażki?. Albo też cieszyć się z trudem i w niejasnych okolicznościach odniesionego, skromnego zwycięstwa?. Oczywiście odpowiedzi jest tak wiele, jak wiele doszukamy się towarzyszących każdemu zdarzeniu okoliczności.

Zostawmy jednak techniczne i taktyczne detale dla licznego grona trenerów, statystyków i całego sztabu szkoleniowego. Nie wchodźmy też nadto na wyższy poziom duchowego tudzież psychologicznego aspektu. Nie próbujmy usprawiedliwić miernej postawy naszych idoli chwilowym brakiem mobilizacji tudzież koncentracji. Do tego i podobnych problemów natury sensu stricto mentalnej odniosę się całkowicie i bezpośrednio w odrębnym wątku, w jednym z kolejnych felietonów z cyklu „Mikasą po szachownicy”. Pozostańmy tylko i wyłącznie przy szachowo-siatkarskiej analogii. Tak też, pryncypialnie – bez względu na wszystko – skoro drużyna nie potrafi wykorzystać swojej szansy i w końcowym rozrachunku w przekonywujący sposób pokonać przeciwnika – w rzeczy samej odpowiedź jest tylko jedna. Zabrakło odpowiedniej siły gry na pełnym dystansie, w każdym bez wyjątku elemencie sportowej walki. Nawiązując do szachowego wątku i dając końcową refleksję – mówiąc najprościej – zabrakło mistrzowskiej, arcymistrzowskiej klasy gry.

Autor tekstu: Dariusz Chromiński